Lekki rower miejski? Ranking

bit.ly/lekki-rower-miejski

Dariusz Jemielniak
13 min readJul 11, 2022

Tekst na licencji CC-BY-SA 4.0

TL;DR: polscy potentaci nie produkują lekkich rowerów miejskich, ale manufaktury rowerowe tak, robią to też zachodni producenci. Na końcu tekstu subiektywny ranking lekkich rowerów miejskich.

Lekki rower miejski: co to takiego?

Lubię jeździć po mieście rowerem, a Warszawa się bardzo pod tym względem ucywilizowała. Jednak czymś, co doprowadza mnie do szewskiej pasji, jest fakt, że polscy producenci rowerów nie oferują powszechnie czegoś, za co byłbym gotów zapłacić: lekkiego roweru miejskiego.

Niniejszy zbiór przemyśleń (rozbudowanych także dzięki uwagom i wsparciu z tej dyskusji) to manifest na rzecz takiego właśnie produktu — bo sądzę, że jego brak nie wynika z solidnych i aktualnych badań rynkowych, tylko ze stereotypów na temat popytu i badań historycznych, a zachodni producenci pokazują, że się jednak da.

Zacznę od zdefiniowania, co mam na myśli przez przystępny cenowo lekki rower miejski:

  • niska waga roweru (idealnie — ok. 10 kg wersja bazowa, czyli 12–13 kg z pełnym osprzętem),
  • rama typu damka lub MTB (z obniżonym pałąkiem — bo standardowy utrudnia zejście z roweru),
  • musi mieć błotniki,
  • musi mieć bagażnik,
  • musi mieć kilka biegów (ale niekoniecznie kilkanaście i więcej),
  • powinien mieć oświetlenie (dynamo to pewnie za dużo, ale chociaż LEDy),
  • cena nie powinna przekraczać 7 tys. zł.

Technicznie jest to produkt jak najbardziej możliwy do zrobienia, jak pokażę dalej na przykładach — niestety, polscy producenci po prostu ciągle uważają, że lekki rower miejski jest zbędny. I już. Uzasadnię dalej w tekście, dlaczego się mylą i kto z zachodnich producentów przeciera szlaki.

Dlaczego nikt nie produkuje u nas lekkiego roweru miejskiego?

Polscy producenci to tradycjonaliści i uważają, że lekkie rowery to domena rowerów na zawody, szosowych, ewentualnie krossowych. W kategorii rowerów miejskich (city, urban, commuter, jak go zwał, tak go zwał) dominuje archaiczne przekonanie, że ponieważ jeździ się zasadniczo po płaskim, oraz ponieważ jeździ się zazwyczaj na krótkie dystanse, to korzyści z redukcji wagi nie usprawiedliwiają wysokiego kosztu tego zabiegu. Nic bardziej błędnego! Czasy się zmieniły. Ludzie, których stać na rower za 6–7 tys. zł do rekreacyjnej jazdy weekendowej tym bardziej zapłacą podobną kwotę za pojazd do codziennej jazdy do pracy. Natomiast waga roweru miejskiego jest bardzo istotna: przy niskiej wadze taki rower można wziąć w jedną rękę i np. wejść po schodach (które akurat w polskim mieście zdarzają się non stop), w drugiej trzymając torbę z laptopem. Łatwo go postawić do pionu w windzie. W razie potrzeby przenieść przez kilka stopni także z drobnymi zakupami w koszu. W ostateczności nawet podbiec. Itp., itd.

Kiedy rowerami po mieście jeździli przede wszystkim zapaleńcy i desperaci, może i traktowanie rowerów miejskich jako pewnej nieszkodliwej fanaberii miało sens. Jednak obecnie, zwłaszcza po pandemii, sytuacja jest radykalnie inna. Coraz więcej osób, także lepiej zarabiających, chce jeździć do pracy rowerem; to jest ich rower nr 1, a nie 2 czy 3. Dla nich komfort jazdy ma duże znaczenie i są gotowi zań zapłacić.

Co ciekawe, wielu producentów rzuciło się z zapałem godnym lepszej sprawy do produkowania „lekkich” miejskich rowerów elektrycznych. W zasadzie już każdy (i jego/jej pies) coś takiego robi, a na Kickstarterze czy IndieGogo co chwila startują kampanie z kolejnym „lekkim” elektrycznym rowerem miejskim. Już nawet pół biedy z tym, że osoby, które chcą zażyć trochę ruchu, dojeżdżając do pracy, niekoniecznie chcą mieć do dyspozycji pokusę elektrycznego wsparcia. Mają też zazwyczaj do pokonania dystanse, które nie wymagają wspomagania (choć oczywiście wyobrażam sobie, że ktoś może chcieć w jedną stronę jechać na silniku, a w drugą bez).

Przede wszystkim jednak takie rowery z definicji nie są naprawdę lekkie (praw fizyki pan nie przeskoczysz i nie bądź pan głąb) — a im cięższy rower z racji akumulatora i silnika, tym mniejszy sens ma śrubowanie oszczędności wagi na pozostałych częściach. Warto jednak zauważyć, że daje się zrobić względnie lekkie elektryki, czyli w okolicach 13 kg (mają takie np. Ribble czy Willier), choć cena ok. 20 tys. zł jest dość zaporowa (aczkolwiek już za nieco ponad 7 tys. jest świetny Tenways, raptem 15 kg). Tym niemniej, tym bardziej pokazuje to doskonale, że problem z lekkimi rowerami miejskimi nie jest technologiczny, tylko decyzyjny.

Jakie cechy powinien mieć lekki rower miejski?

Niska waga: jak wspominałem, ok. 10 kg, idealnie wręcz ok 8 kg (w wersji najmniejszej, bez osprzętu). Jak pokażę później na przykładach, to całkowicie realistyczne oczekiwanie i wcale nie kosmicznie drogie do realizacji, po prostu polscy producenci mają taką potrzebę głęboko w poważaniu. Tego typu wagę można uzyskać, oczywiście, produkując rower karbonowy — niestety, w miejskich warunkach może on długo nie wytrzymać. Jednak całkowicie akceptowalnym i sensownym rozwiązaniem jest także po prostu dobry stop aluminium (różni producenci chwalą się różnymi stopami, ale metoda produkcji chyba jest kluczowa), a podobno i stal potrafi zaskoczyć (jest cięższa, ale z kolei trochę amortyzuje drgania… coś za coś).

Bezpieczny kształt ramy: Koniecznie damka/MTB i nie słuchajcie jazgotu purystów, którzy opowiadają o tym, jak kluczowa jest sztywność ramy. W jeździe szosowej pewnie tak właśnie jest, ale w jeździe miejskiej korzyści ze sztywniejszej ramy nijak nie równoważą zwiększonego ryzyka przy awaryjnym zeskakiwaniu z roweru. Takowe, choć nie zdarza się często, to jednak kiedy następuje, może mieć, dosłownie, żywotne znaczenie i każde zaplątanie nóg może decydować o uniknięciu szpitala lub cmentarza. W codziennym użytkowaniu także z roweru w jeździe miejskiej schodzi się znacznie, znacznie częściej niż w jeździe szosowej. W polskich realiach również schodzi się znacznie częściej, niż w płaskiej jak stół i idealnie pokrytej ścieżkami rowerowymi Kopenhadze :) Dlatego zresztą tradycyjne rowery miejskie nie mają zwykle właśnie pałąka i… ich zalety na tym się kończą, bo „rower miejski” zdaniem producentów to musi być ciężki, niewygodny chłam za paręset złotych. Skądinąd, na co dzień jeżdżę Krossem Trans, którego kupiłem dobrych parę lat temu z myślą o turystyce (waży ok. 15 kg w wersji bazowej). Gdybym miał kupować podobny rower obecnie, kupiłbym zdecydowanie damkę.

Lekkie błotniki: w przeciwieństwie do typowych kolarek czy rowerów krossowych, rower miejski musi mieć błotniki (choć mogą być, oczywiście, plastikowe). Osoby, które muszą się ubierać business casual do pracy, czyli większość pracujących w korpo, nie mogą sobie pozwolić na paradowanie w odzieży pochlapanej błotem i tyle. Błotniki nie ważą zresztą wiele.

Lekki bagażnik: bagażnik waży swoje, ale naprawdę warto go mieć. Czy to na zakupy, czy na torbę do pracy — wożenie wszystkiego w plecaku jest kłopotliwe oraz powoduje, że plecy się bardziej pocą, czego w kontekście jazdy do pracy chce się zwykle unikać. Lekki bagażnik można zaprojektować tak, aby miał udźwig do 10 kilogramów, a także od razu przewidzieć systemowy lekki kosz jako opcję na bagażnik tylny (niektórzy preferują na kierownicy, mi przeszkadza trudniejsze manewrowanie).

Kilka biegów: Co prawda w jeździe miejskiej da się działać z jednym biegiem (a wręcz na ostrym kole, czyli w systemie bez przekładni, wymagającym stałego pedałowania), ale to po prostu mało wygodne. Zdarzają się podjazdy, fajnie też móc dostosować bieg do prędkości. Natomiast niekoniecznie jest potrzeba kilkudziesięciu biegów — minimum to zapewne 3, w porządku byłoby 8, a wypas zapewniłoby 11. Decyzję o liczbie biegów podporządkowałbym prymatowi ciężaru, bezawaryjności i ceny.

Oświetlenie: Co prawda łatwo teraz o wszelkie lampki rowerowe (sam używam dodatkowo Convoy S2+ i bardzo sobie chwalę), ale zintegrowane oświetlenie LEDowe to naprawdę wygodna sprawa — nie ma problemu, że się zapomniało wziąć latarki. Fajnie byłoby mieć dynamo, ale to już 300 gramów, więc kompromisowo można wręcz uznać, że oświetlenie każdy robi sobie samemu. W jeździe miejskiej oświetlenie zwiększa bezpieczeństwo i warto o nie zadbać od razu — najchętniej, oczywiście, z ukryciem kabli w ramie, choć może wymagam za wiele.

Dobre hamulce: dobry rower miejski musi mieć dobre hamulce i koniec. To pewien koszt wagi, ale nie do uniknięcia. Czy koniecznie hydrauliczne — nie wiem, nie znam się, ale z mojego doświadczenia są naprawdę dużo lepsze.

Amortyzacja: w przeciwieństwie do rowerów krossowych, lekki rower miejski nie musi mieć amortyzacji — zwłaszcza, że jako opcja zawsze jest do rozważenia podsiodełkowa sztyca amortyzowana, którą każdy sobie już może samodzielnie nabyć, jak będzie mieć fantazję.

Dobra widoczność: w jeździe miejskiej chcemy być widzialni. Może jestem to ekstremistą, ale uważam, że najlepszy były rower z ramą pokrytą farbą fluorescencyjną, na dokładkę z oponami z elementami odblaskowymi. Oczywiście, lekki rower miejski jako taki sam z siebie nie musi być fluorescencyjny, ale zwracam tylko uwagę, że ma to pewien sens, a dodatkowo zdejmuje potrzebę instalacji plastikowych odblasków, które zawsze jednak minimalnie zwiększają wagę.

Wygodne biegi i napęd: zamiast łańcucha — pasek napędowy (czemu to wygodne piszą Loca Bikes), biegi zintegrowane w piaście (czemu to wygodne pisze Antymateria)… Wszystko fajne rozwiązania, kiedy ważna jest bezawaryjność i nieusmarowanie sobie garnituru :)

Czego NIE potrzebuje lekki rower miejski?

Napędu elektrycznego: bo do dojeżdżania do pracy nie potrzebujemy takiej pokusy. Wybierając rower, chcemy się zmusić do wysiłku. Zresztą… rowerów elektrycznych na rynku jest już do wyboru, do koloru.

Aerodynamicznej pozycji: nie musimy optymalizować pozycji rowerzystki/rowerzysty do maksymalnej aerodynamiki, bo to nie te prędkości, a wygoda mniejsza.

Kierownicy kolarskiej: z racji braku konieczności jazdy w pochyleniu wystarczy zwykła poprzeczna kierownica, jak w rowerach trekkingowych, która dodatkowo daje opcję np. montażu małego lusterka (świetna sprawa w ruchu miejskim!).

Terenowych opon/kół: można spokojnie zakładać jazdę asfaltową z niewielkimi nierównościami/progami, koła/opony nie muszą więc koniecznie być jak w kolarce, ale generalnie na pewno nie muszą też być krossowe. Koła mają spory wpływ na wagę, więc tutaj trzeba na niej oszczędzić.

Oraz, jak wspominałem — dużej liczby biegów, amortyzacji, bardzo sztywnej ramy.

Lekki rower miejski: co można kupić obecnie na rynku?

Co prawda lekki rower miejski nie jest masowo produkowany przez nikogo w Polsce, ale istnieją jak najbardziej modele, które mają niektóre cechy opisane powyżej i dowodzą, że stworzenie lekkiego roweru miejskiego jest możliwe. Omówię kilka przykładów poniżej.

Tani lekki rower typu „ostre koło”

Tego rodzaju rowery mają już niemal akceptowalną wagę (poniżej 12 kg, czasem mniej), natomiast nie mają:

  • biegów,
  • oświetlenia,
  • błotników,
  • bagażnika.

Biorąc jednakże pod uwagę cenę detaliczną (500-900 zł), są żywym dowodem na to, że da się tanio zrobić względnie lekki rower. Jasne, dołożenie brakujących elementów zwiększyłoby jego wagę istotnie — ale pamiętajmy, że te tanie rowery mają np. dosyć ciężką, stalową ramę, którą przy wielokrotnie wyższej cenie można spokojnie zastąpić czymś bardziej zaawansowanym i lżejszym. Na zdjęciu poniżej Freeroad Blade Fixie, dostępny w EMPiKu.

Freeroad Blade Fixie, waga 11,8 kg

Lekki rower przełajowy

Rowery przełajowe mają świetną wagę, niewiele ponad 8 kg (khem, w wersji S i bez pedałów, no ale producenci tak podają), i to wciąż w wersji metalowej. Niestety, nie mają:

  • oświetlenia,
  • błotników,
  • bagażnika,
  • wygodnej pozycji do jazdy / normalnej kierownicy,
  • bezpiecznej ramy typu damka.
Accent CX One Apex

Mają oczywiście bez liku biegów (w takiej liczbie — zbędnych w jeździe miejskiej), sztywną ramę gotową na harce, pancerne koła… Wagowo są niezwykle atrakcyjne, znoszą też dobrze nierówności terenu. Przełajowe rowery karbonowe mogą ważyć nawet od 7,7 kg, ale taka przyjemność kosztuje już kilkanaście tysięcy złotych, tańsze będą karbonowe szosówki, nawet za niecałe 7 tys. zł — jednak w roli lekkiego roweru miejskiego się nie sprawdzą.

Dla osób, które lubią przełajówki i jedynie potrzebują bagażnika do szczęścia, ciekawą opcją będzie Fuji Jari 2.1 LTD, za 6 tys. zł z wagą niewiele ponad 10 kg w wersji bazowej i niewiele ponad 12 kg z osprzętem.

Fuji Jari 2.1 LTD

W ogóle, w kwestii potrzeb funkcjonalnych, jak bagażnik, powoli coś się zmienia: Giant produkuje obecnie aluminiowy rower przełajowy Toughroad SLR 1 o wadze ok. 12,6 kg już z bagażnikiem i mini-błotnikiem za ok. 7 tys. zł. Gdyby miał troszkę bardziej damską ramę, mniej biegów, mniej pancerne koła, niższą wagę… :)

Giant Toughroad SLR1

Lekki rower miejski: istniejące modele

Światełko w tunelu powoli staje się widoczne. Parametry bliskie pożądanym ma Cube Travel SLX, ale to już niestety prawie 14 kg i to w dodatku za ponad 9 tys. zł. (choć pasek, 11 biegów Alfine i solidny bagażnik czynią go ciekawym rozwiązaniem):

Cube Travel SLX

Interesująco wypada też niemiecki Commuter 7 — dobra waga (13,12 kg), a kosztuje prawie 1 tys. złotych taniej (choć nadal ponad 8 tys. zł), ale ma wszystko na stanie — bagażnik (mniej pancerny), oświetlenie, plus także napęd na pasek i 11 biegów w piaście Shimano Alfine S700 11s, a to super rozwiązania! Zachęcam do lektury dogłębnej recenzji Piotra Peszko:

Commuter 7 WMN

Jeszcze atrakcyjniej moim zdaniem wypada model 6, bo co prawda ma tylko 8 biegów (Nexus), ale jest prawie 2 tys. zł. tańszy. Ewentualnie można zacząć też od Roadlite ze zwykłym łańcuchem i piastą (bez bagażnika i osprzętu waga poniżej 10 kg, ale tu wracamy praktycznie do przełajówek). Z kolei model Commuter 9 to co prawda dużo wyższy koszt (ponad 12 tys. zł!), ale jedynie 12 kilo z bardzo dobrym osprzętem, choć niestety wciąż bez wersji damki.

Dość podobnie prezentuje się Rose Bike Sneak 2 EQ Midstep — ale ma tradycyjne biegi (za to 22) oraz przednią lampkę zitegrowaną z kierownicą. Fajny patent, choć nie wiem, jak z ewentualną wymianą.

RoseBike Sneak 2 EQ Midstep

Lżejszy ze stajni Cube jest Nulane Pro FE — według specyfikacji jedynie 11,9 kg! Wadą jest udziwniony bagażnik — uniemożliwiający np. instalację kosza, ale można go wymienić. Ale na plus — oświetlenie i kable w ramie. Za niecałe półtora tysiąca więcej jest też w tej samej wadze wersja z nieco lepszymi przerzutkami (Race FE). Uwaga: w starszych wersjach tylna lampka niestety nie ma akumulatora, więc świeci tylko wtedy, kiedy dynamo się kręci, w aktualnych jest już ok.

Cube Nulane Pro FE

Dosyć ciekawie wygląda też Specialized Sirrus X 3.0 Step Through, na który zwrócił mi uwagę Piotr Peszko: niestety, nie udało mi się ustalić wagi wraz z oprzyrządowaniem (sama bazowa bez dodatków to nieco ponad 10 kg ) , ale cena to właśnie ok. 6 tys. zł (bez paska i bez biegów w piaście, ale pewnie nie można mieć wszystkiego). Sirrus X 4.0 nie ma na razie damki, natomiast bardzo atrakcyjnie w wersji budżetowej wygląda Sirrus X 2.0 Step Through, bo kosztuje niewiele ponad 1 tys. euro. Jest też zdecydowanie ciekawy dla mężczyzn słuszniejszego wzrostu — pozostali producenci dla wyższych osób nie pozostawiają wyboru i dają klasyczną ramę, a nie “step through”.

Sirrus X 3.0

Niezwykle ciekawie wygląda BLB Butterfly i BLB Beetle — waży od 10 do 12,5 kg (z wszystkimi dodatkami), a w dodatku jest niedrogi, ok 4 tysięcy złotych (Artur, dzięki za polecenie!). Szkoda, że nie ma tylnego bagażnika (ale umożliwia montaż), no i szkoda, że koła z kolarki zakładają naiwnie, że nawierzchnia jest równa…

BLB Beetle

Jako ekscentryczną ciekawostkę wrzucę jeszcze, że Schindel Hauer produkuje w okolicach 13 kg rower Frieda (z przerzutkami w piaście i pasem), ale już w przytłaczającej cenie ok. 13 tys. zł — droższy i cięższy od Commutera 9.

Frieda od Schindler Hauer

Lekki rower miejski — na zamówienie

Małe, butikowe zakłady rowerowe oferują różne wariacje na temat rowerów miejskich, co jest kolejnym dowodem na to, że się da, tylko trzeba przestać wyłącznie naśladować rynek potentatów. Przykładowo, całkiem zgrabny lekki rower miejski ma Antymateria. Taki rower na miarę to całkiem sensowna opcja, choć jednak niestety waga od 11 kg i to wciąż bez bagażnika powoduje, że atrakcyjność w porównaniu do roweru trekkingowego lub przełajowego maleje.

Miasto ONA z Antymaterii, waga od 11 kg

Na koniec zostawiłem rower, który zasadniczo spełnia wszystkie wymogi, jakie powinien spełniać lekki rower miejski. Robiony na zamówienie przez LocaBikes ma niezły kształt ramy, dobrą wagę (od 9 kg bez przerzutek, czyli realnie ok 12–13 kg z pełnym osprzętem), bagażnik, opcjonalne biegi. Nie ma w standardzie oświetlenia, ale można je oczywiście dołożyć, daje też możliwość napędu na pasek oraz biegów w piaście. Ma natomiast dosyć wysoką cenę — ok. 10 tys. zł ze wspomnianymi opcjami. Takie życie, dopóki duży producent nie wejdzie w masową produkcję podobnego modelu, sama produkcja będzie droga, bo to towar niszowy.

Purple Chameleon od LocaBikes, od 9 kg

Lekkie rowery miejskie: subiektywny ranking

Wymienione w niniejszym tekście rowery stanowią już naprawdę ciekawe opcje — i jeśli miałbym się na coś decydować, na podium znalazłyby się:

  1. Canyon Commuter 6 WMN — nieco ponad 7 tysięcy złotych, a znośna waga, napęd z paskiem i biegami w piaście (Nexus 8), dynamo i kable ukryte w ramie. Wersja odrobinę nowsza to model 7 (ma lepsze przerzutki — Alfine, ale skok komfortu z 8 do 11 biegów za 2 tys. zł. to już jednak sporo), a topowa to model 9 (ma wszystko i waga tylko 12 kg).
  2. Specialized Sirrus 3.0 Step Through EQ — ma wszystko na miejscu, cena ok. 6 tysięcy złotych, akceptowalna waga, napęd i biegi tradycyjne. Nieco bardziej budżetowa wersja to model 2.0 (za niecałe 5 tys. zł. mamy dobry rower miejski, choć bez wypasionych nowinek).
  3. Loca Bike — customizowany rower na zamówienie, cena ok 10. tysięcy złotych, akceptowalna waga, napęd z paskiem i biegami w piaście, brak dynama i kabli w ramie, ale to NASZ WŁASNY DESIGN ;)

Ranking lekkich rowerów miejskich według cen:

Jeśli mamy do wydania ok 10 tys. złotych :

Canyon Commuter model 9 albo Loca Bike na zamówienie.

Jeśli mamy do wydania ok 7 tys. złotych :

Canyon Commuter 6 WMN.

Jeśli mamy do wydania ok 5 tys. złotych:

Specialized Sirrus Step Through EQ model 2.0 albo BLB Beetle. Jeśli bardzo zależy nam na pasku i napędzie planetarnym, a przeżyjemy 14 kg wagi: Breezer BELTWAY 8+ST. Jeśli waga jest absolutnie kluczowa, bierzemy Commuter 5 WMN (11,3 kg) i doposażamy w lekki bagażnik, błotniki oraz oświetlenie LEDowe na baterie. a jeśli zwykły łańcuch jest ok, to podobnie wyposażamy np. CUBE SL ROAD PRO TRAPEZE (10,5 kg).

Jeśli mamy do wydania ok 3 tys. złotych:

Bierzemy “goły” model i doposażamy w lekki bagażnik i oświetlenie na baterie, możliwe opcje startowe to np. Romet Mistral 2D (niestety, podają wagi).

Jeśli mamy do wydania do 2 tys. złotych:

Przerabiamy używany rower przełajowy lub górski samodzielnie, albo decydujemy się na ostre koło.

--

--

Dariusz Jemielniak

Prof of Management at Kozminski University, author of “Common Knowledge? An Ethnography of Wikipedia” (2014 Stanford UniPress), WikimediaFoundation Board member