Modlitwy o biskupów, punktoza i cała reszta

Dariusz Jemielniak
5 min readMar 25, 2021

--

bit.ly/biskupi

Cieszę się, że wyniki naszych badań o tym, czy duża liczba otrzymanych czysto rytualnych modlitw koreluje z długowiecznością, trafiają pod strzechy i są źródłem refleksji i żywiołowych (choć nie zawsze mądrych) reakcji. Doczekaliśmy się nawet mema:

Źródło: donald.pl

Sprawa stała się także medialna — pochylił się nad nami sam Fakt, jak i Tygodnik “Nie”, do wywiadu zaprosił TokFM, sprawę opisał blog Polityki, skrytykował, pochylając się troskliwie nad moralnością naukową Sputnik (skądinąd, serwis podejrzewany o propagację rosyjskiej propagandy, acz wątpię, aby zajmował się nami osobiście Putin), a także żartobliwie nawiązał ASZ Dziennik. Swoje święte oburzenie wyraziło także dwóch profesorów w W Polityce.

Ba! Wypłynęliśmy też na wody międzynarodowe — do naszych badań odniósł się nie kto inny, a sam Elon Musk (mam nadzieję, że zainspirowaliśmy go do badań nad wydłużaniem życia)! Dostałem zaproszenie do napisania op-ed dla magazynu Free Inquiry, zainteresowała się nim Fundacja Richarda Dawkinsa, itd.

Chciałbym jednak sprostować kilka kwestii.

  1. Dla niektórych osób ta publikacja jest rzekomo dowodem na to, że niedawne manipulacje min. Czarnka już przynoszą efekty (dla przypomnienia — minister bezprawnie i wbrew procedurom po prostu ręcznie podniósł punktację miernym czasopismom z kręgu swojego zaplecza politycznego i zawodowego). To nieprawda — Journal of Religion and Health to czasopismo wydawane przez Springer Nature, które od początku reformy nauki było na topie, bo jest w górnym centylu swojej dyscypliny według Scopusa.
  2. Dla części osób nasza publikacja miałaby być z kolei jaskrawym przykładem bezczelnego „skoku na punkty” i działaniem bez skrupułów, graniczącym z publikowaniem w drapieżnych czasopismach. To krzywdzący i nieprawdziwy zarzut. Publikacja owszem, ma mocno żartobliwy temat — wziął się stąd, że od kilku lat moim marzeniem jest opublikowanie czegoś w numerze świątecznym BMJ. To znane czasopismo co roku wydaje numer, w którym wychodzą wyniki badań medycznych co prawda przeprowadzonych poprawnie, ale mających wywołać uśmiech na ustach. Publikowano tam między innymi o tym, gdzie giną łyżeczki do herbaty, jakie są efekty uboczne połykania mieczy, ryzyko urazów szyi podczas grania heavy metalu, czy jak szybko znika pudełko czekoladek, które pacjent przynosi w podzięce do gabinetu. Z publikacją w BMJ nam nie wyszło (w tym roku zresztą z innym gronem i tematem drugi raz poniosłem porażkę; pocieszam się, że konkurencja jest mordercza), ale znaleźliśmy czasopismo, które jako żywo pasuje idealnie do tematu. Proces recenzji zajął nam… trzy lata, niezliczone rundy od SIEDMIORGA recenzujących osób i bardzo wymagającego naczelnego. Szczerze mówiąc, z żadnym innym artykułem tyle się nie naszarpałem. Mam poczucie, że redakcja była rzetelna, a recenzje faktycznie pomocne. Tak na marginesie, i bez tej publikacji średnią z pięciu slotów mam akurat równą 200 pkt. i nie muszę żadnych skoków na punkty wykonywać. Książkę w Stanford University Press opublikowałem w czasach, kiedy dawało to tyle, co wydawnictwo garażowe z okolic Pcimia Górnego (pozdrowienia dla byłego wójta, hej!), więc trudno mi przypisać kierowanie się wyłącznie punktami, choć nie ukrywam, że np. kiedyś w życiu bardzo mi się marzy nagroda za badania, które najpierw wywołują uśmiech, a potem refleksję.
  3. Niektóre osoby podnoszą, że to skandal, że ktoś taki temat bada. Po pierwsze, badania prowadziliśmy obok swoich normalnych, poważnych projektów badawczych. Po drugie, chyba czysto filozoficznie się nie zgadzam, że badać można wyłącznie poważne, dostojne i doniosłe tematy. Poza wszystkim, 6,5 miliarda ludzi na świecie wyznaje jakąś religię, istotna część z nich może uważać, że rytualne modlitwy mają bezpośredni, aplikacyjny efekt, a nikt się temu na dużych liczbach nie przyjrzał. Nie jest to oczywiście kwestia doniosła czy przełomowa, ale nie uważam, że jest to temat, który powinien być tabu badawczym.
  4. Z kolei dla innych osób nasze badania są obrazoburcze i skandaliczne z uwagi na wynik. Chociaż fundamentalnie nie zgadzam się, że jakikolwiek wynik badań powinien być odrzucany tylko z ideologicznych pobudek, chcę podkreślić, że naszym celem nie było prześmiewcze pokazywanie, że modlitwy jako takie nie mają sensu. W tekście zrobiliśmy spory przegląd literatury medycznej, w tym także takiej, która pokazuje skuteczność modlitwy (jak i pokazującej nieskuteczność), ale przedmiotem naszych badań nie było to, co potocznie rozumie się przez modlitwę: żarliwą, zaangażowaną, intymną i pełną emocji prośbę do Istoty Wyższej. Skupiliśmy się tylko na bardzo specyficznym przypadku — rutynowej, rytualnej modlitwie o czyjś dobrostan, ale za to w dziesiątkach milionów wystąpień per capita. Nasze wyniki także nie wykluczają zresztą definitywnie, że taka modlitwa działa, nawet w zakresie przedłużania życia. Jedynie pokazaliśmy, że nie jesteśmy w stanie tego zaobserwować, ani sensownie wyjaśnić, czemu tego nie widać, jeśli działa. Zawsze jednak wszak może być tak, że co prawda te modlitwy przedłużają życie, ale jest czynnik, który je skraca — choćby BMI wyższe niż w grupie rówieśniczej.
  5. W kwestii samego badania skuteczności modlitw jako przykładu niezrozumienia, czym modlitwa jest: w tekście piszemy jasno, że z poważnego teologicznego punktu widzenia cele modlitwy są niematerialne. W pełni się z tym zgadzam, tj. sądzę, że oczekiwanie bezpośredniego interwencjonizmu od Istoty Wyższej jest bardzo prostym, wręcz prymitywnym rozumieniem sacrum, w dużym stopniu także zaprzeczającym koncepcji wiary (która opiera się przecież właśnie na tym, czego nie można super dokładnie zbadać z definicji). Tym niemniej, wskazujemy także, że wiele osób wierzących ma takie oczekiwania i tego nie sposób zignorować.
  6. Część osób podnosi, że lepiej byłoby zrobić eksperyment. Dziękuję takim osobom za sugestie nowych pytań badawczych — i zachęcam, aby sobie je same realizowały, ewentualnie, by przeczytały w naszym przeglądzie literatury, że takie badania już robiono wielokrotnie. Nasze badania miały inny cel: sprawdzenie korelacji dziesiątków milionów rutynowych, rytualnych modlitw z długowiecznością. Niestety nie mieliśmy możliwości przeprowadzenia eksperymentu z udziałem kilkuset milionów wiernych na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Owszem, nasza metodologia ma poważne ograniczenia. Są to choćby wspomniane wyżej kwestie czynników, których nie możemy kontrolować, a które mogą zarówno nasilać, jak i neutralizować potencjalny wpływ modlitwy. Jednakże dla naszego pytania badawczego wybrana metoda była dobrana adekwatnie. Warto też pamiętać, że akurat badania eksperymentalne skuteczności modlitw są powszechnie i z góry na dół krytykowane za tzw. experimenter bias, czyli wpływ poglądów badacza/badaczki na rezultat, który to problem u nas akurat jest bardzo mocno zredukowany.
  7. Niektórzy pytają, czy nasza publikacja jest manifestem i puszczeniem oka. Tym nie odpowiadam — uważam, że dzieło powinno mówić za siebie samodzielnie, bez dokładania warstwy późniejszych interpretacji autorskich. Natomiast mogę śmiało wyznać, że w najbliższym czasie chcę napisać więcej o systemie oceny nauki w Polsce, bo problem jest złożony, a polaryzacja („szaleńcy od punktozy” vs. „nieudacznicy od garażowych czasopism, utrwalający pseudonaukowe hierarchie prestiżu”) nie służy sensownemu rozwiązaniu go.

https://link.springer.com/article/10.1007%2Fs10943-021-01214-9

--

--

Dariusz Jemielniak

Prof of Management at Kozminski University, author of “Common Knowledge? An Ethnography of Wikipedia” (2014 Stanford UniPress), WikimediaFoundation Board member